Fragment brytyjskiej opaski Czerwonego Krzyża. Wyraźnie widoczna pieczątka "Army Medical Service". |
17
września 1944 roku w rejonie
holenderskiego Wolfheze i Renkum zaczęły lądować oddziały brytyjskiej 1.
Dywizji Powietrznodesantowej. Ich celem były mosty w znajdującym się dziesięć
kilometrów na wschód od stref lądowania Arnhem. W planie marszałka
Montgomery’ego miały one stanowić wrota, którymi
alianckie dywizje miały wedrzeć się w głąb III Rzeszy. Operacja nosiła kryptonim "Market-Garden". Na widok zbliżających się brytyjskich spadochroniarzy niemieccy saperzy wysadzili most kolejowy, natomiast do mostu drogowego w centrum Arnhem udało się dotrzeć jedynie 2. batalionowi spadochronowemu płk. Johna Frosta. Ataki uzbrojonych wyłącznie
w broń lekką spadochroniarzy nic nie dały i most pozostał w niemieckich rękach.
Reszta brytyjskiej dywizji uwikłała się w ciężkie walki w Oosterbeek – małym
miasteczku znajdującym się pomiędzy strefami lądowania i Arnhem. Sytuacja
zamkniętych w kotle "Czerwonych Diabłów" z dnia na dzień stawała się coraz
bardziej beznadziejna. Ostatecznie w nocy z 25 na 26 września niedobitki przeprawiły
się na południowy brzeg Renu. Wśród tych, którym szczęśliwie udało się uciec z
okrążenia darmo było szukać żołnierzy z opaskami czerwonego krzyża na
ramionach.
Wraz z 1. Dywizją
Powietrznodesantową wylądowały trzy kompanie sanitarne – dwie spadochronowe – 16.
Parachute Field Ambulance i
133. Parachute Field Ambulance, oraz jedna szybowcowa – 181. Airlanding Field
Ambulance. Łącznie 401 ludzi. Poległo 17 z nich. Nie ewakuował
się żaden.
To nie tylko kwestia poświęcenia
oficerów, podoficerów i szeregowych Royal
Army Medical Corps. Taką postawę narzucały międzynarodowe regulacje; już w
Artykule 1 „Konwencji Genewskiej o polepszeniu losu chorych i rannych w armiach
czynnych” z 27 lipca 1929 r. czytamy:
Wojskowe i inne osoby,
przydzielone do armji oficjalnie, o ile zostaną ranne lub chore winny być
uszanowane i znajdować opiekę we wszystkich okolicznościach; winny one być
traktowane humanitarnie i pielęgnowane bez różnicy narodowości, przez tę ze
stron walczących, w której mocy będą. Jednakże strona, zmuszona pozostawić
chorych lub rannych przeciwnikowi, pozostawi wraz z nimi, o ile tylko
okoliczności wojenne na to pozwolą, część swego personelu i materiału
sanitarnego, aby przyczynić się do ich pielęgnowania.
Akty
prawne znane powszechnie jako Konwencje Genewskie mówiły nie tylko o prawach
rannych i personelu sanitarnego, lecz także ustanawiały obowiązki wojskowej służby
zdrowia.
Pierwsza
z konwencji („Konwencja o polepszeniu losu chorych i rannych w armiach
czynnych”) została podpisana w 22 sierpnia 1864 roku z inicjatywy
Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MCKC). Animatorem powołania
komitetu był szwajcarski filantrop i finansista Henry
Dunant. Dunant
był świadkiem krwawej bitwy pomiędzy Armią Austro-Węgier a połączonymi wojskami
włoskimi i francuskimi. Wstrząśnięty widokiem dziesiątek rannych pozostawionych
samych sobie i dogorywających na polu bitwy znalazł poparcie dla swoich
humanitarnych działań w osobach Gustave Moynier, gen. Giullaume Henri Dufour, dr. Louisa Appia, dr. Théodore Maunoir.
Dzięki
ich zaangażowaniu powstał Międzynarodowy Komitet Pomocy Rannym przemianowany
następnie na MCKC. Kolejne akty z 6 lipca 1906 roku oraz 27 lipca 1929 roku
były rozwinięciem wersji pierwotnej i zasadniczo nosiły ten sam tytuł. I to
właśnie ten dokument obowiązywał w czasie II wojny światowej. Sygnatariuszami
konwencji było 27 państw (niektóre z nich ratyfikowały dokument po wielu
latach). Wśród nich zabrakło Związku Sowieckiego. Był to jeden z pretekstów
dla Niemców dokonujących zbrodni wojennych na rannych i wziętych do niewoli radzieckich żołnierzach.
Już
pierwsza wersja konwencji, ta z 1864 roku, usankcjonowała międzynarodowy znak
wojskowej służby zdrowia. Stał się nim symbol czerwonego krzyża na tle koloru
białego. Ciekawostką jest, że inspiracją twórców tego znaku nie był
chrześcijański krzyż… lecz flaga Szwajcarii. Tekst konwencji z 1929 roku głosił:
"Jako wyraz hołdu dla Szwajcarii, znak
heraldyczny czerwonego krzyża na białem polu utworzony z odwróconych barw
związkowych, zostaje przyjęty jako godło i znak wyróżniający wojskowej służby
sanitarnej". W krajach arabskich wprowadzono znak czerwonego półksiężyca,
zaś w Persji znak czerwonego lwa i słońca, które stały się ekwiwalentem symbolu
czerwonego krzyża.
Symbole
te przez lata wykorzystywane były przez wojskową służbę zdrowia. Opaski z
czerwonym krzyżem nosił personel sanitarny, flagami oznaczano punkty
opatrunkowe, czerwone krzyże malowano na ambulansach i samolotach sanitarnych.
I tu króciutka dygresja. Otóż artykuł 21 omawianej konwencji wyraźnie podawał,
iż opaska miała być noszona na ramieniu lewym, oraz że ma ona być ostemplowana „przez
władzę wojskową”. Personel sanitarny miał mieć także wydane „dowody tożsamości
pod postacią wzmianki w książeczce wojskowej lub w formie osobnego dokumentu”.
Jeśli chodzi o najbardziej mnie interesujące Polskie Siły Zbrojne, to kwestia
ta została uregulowana rozkazem L.dz.79/Zdr.1./44. opublikowanym w Dzienniku
Rozkazów Naczelnego Wodza i Ministra Obrony Narodowej z dnia 6 marca 1944 roku.
Wojenne
doświadczenia pokazały jednak, że symbol Czerwonego Krzyża nie zawsze jest
respektowany. Warto przytoczyć kilka przykładów.
Choć
planowane natarcie na Monte Cassino jeszcze nie ruszyło, do głównego punktu
opatrunkowego w wąwozie „Inferno” rozwiniętego siłami 6. kompanii sanitarnej 5. Kresowej Dywizji
Piechoty spływało coraz więcej rannych. Pacjentów segregowano, podawano leki, wymieniano opatrunki, a ci najciężej
poszkodowaniu byli tu operowani. 6 i 7 maja roku niebezpiecznie
blisko namiotów spadło kilka pocisków artyleryjskich. Nie wyrządziły jednak większych szkód i praca przebiegała raczej bez zakłóceń. Do czasu... Był 8 maja
1944 roku. Słoneczne popołudnie, 17.30. W rejonie punktu opatrunkowego zaczęły
wybuchać wrogie pociski. W wyniku
ostrzału zginęło 5 żołnierzy, a 17 zostało rannych.
Polegli por. lek. Adam Graber z 48. Polowej Czołówki Chirurgicznej, ppor. lek.
Wincenty Napora z 4. Pułku Artylerii Lekkiej, ks. kap. August Huczyński, kpr.
Antoni Kozłowski, sanitariusz Emil Toczyłowski. Rozwieszone na namiotach duże
płachty z czerwonym krzyżem były doskonale widoczne niemieckim obserwatorom
artyleryjskim na stokach Monte Cairo…
Dwukrotnie
celem ataku był także główny punkt opatrunkowy polskiej 1. Samodzielnej Brygady
Spadochronowej, który podczas operacji „Market-Garden” ulokowany był w szkole w
Driel. Szkoła oczywiście oznakowana była flagami Czerwonego Krzyża. Pierwszy
raz pociski spadły na GPO 23 września 1944 roku. Najbardziej tragiczny w
skutkach był jednak ostrzał z dnia 25 września. W jego wyniku śmierć poniosło
dwóch żołnierzy kompanii sanitarnej, a kilku odniosło rany. Był wśród nich
dowódca spadochronowej kompanii sanitarnej por. lek. Janusz Moździerz.
Znane
są też przypadki ataków na alianckie samoloty sanitarne ewakuujące rannych z
frontu w Afryce Północnej. Jedna z maszyn D.H. 89 należąca do australijskiego
No. 1 Air Ambulance Unit została nawet zestrzelona przez maszyny Luftwaffe.
Ataki
na personel sanitarny nie zawsze były przejawem okrucieństwa i łamania
międzynarodowych konwencji. Z pewnością niejednokrotnie w grę wchodziło
zamieszanie podczas walki, trudności z ustaleniem celów dla artylerii, czy
niedoskonałość sprzętu. Doświadczenia tego i innych konfliktów zbrojnych
wymusiły jednak zmiany. Obecnie wskazuje się, że ratownik na polu walki w
żaden sposób nie powinien na siebie zwracać uwagi. Zrezygnowano więc z opasek z
czerwonym krzyżem, które, co tu ukrywać, sprawiają, że ratownik jest doskonałym
celem dla strzelców wyborowych. Dziś jedyne, co powinno wyróżniać go spośród innych
żołnierzy, to plecak ze sprzętem medycznym oraz mała naszywka "MED" przyczepiona gdzieś na mundurze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz