sobota, 13 grudnia 2014

Bóg, doktor, profesor i pierwsza polska transplantacja serca



Wojna, Holocaust, powstanie w warszawskim getcie rzutowały nie tylko na poglądy ale także na przyszłą karierę lekarską Marka Edelmana. Najważniejsze jest życie, a jak jest życie, to najważniejsza jest wolność. Ale potem oddaje się życie za wolność i wtedy nie wiadomo, co jest najważniejsze powiedział po latach. W rozmowie z Hanną Krall przyznał natomiast: W klinice, w której potem pracowałem, była wielka palma. Stawałem czasem pod nią –  i widziałem sale, na których leżeli moi pacjenci. To były dawne czasy, kiedy nie mieliśmy dzisiejszych lekarstw ani zabiegów, ani aparatów, i większość ludzi w owych salach skazanych było na śmierć. Moje zadanie polegało na tym, żeby możliwie najwięcej spośród nich ocalić – i uprzytomniłem sobie kiedyś pod palmą, że właśnie to jest to samo zadanie, co tam. Na Umschlagplatzu. Wtedy też stałem przy bramie i wyciągałem jednostki z tłumu skazanych. A kiedy nic już nie mogę zrobić, pozostaje mi jedno: zapewnić im komfortową śmierć. Żeby nie wiedzieli, nie cierpieli, nie bali się. Żeby się nie poniżali.

W tym samym czasie, kiedy wybuchało powstanie w getcie, trzydziestoletni Jan
Profesor Jan Moll
Moll pracował na Oddziale Chirurgicznym Szpitala Miejskiego w Radomiu. Hanna Krall w „Zdążyć przed Panem Bogiem” pisała i o nim: Do szpitala tego [w Radomiu] codziennie przywożono jakichś rannych partyzantów. Partyzanci mieli przeważnie postrzelone brzuchy – tych z postrzałem w głowę trudno było dowieźć do szpitala. Operował więc żołądki, śledziony, pęcherze i jelita grube, trzydzieści, czterdzieści brzuchów potrafił zoperować w ciągu dnia. Latem czterdziestego czwartego zaczęto dowozić klatki piersiowe, bo powstał przyczółek w Warce. (…) A kiedy ruszyła ofensywa styczniowa na zachód – doszły i głowy: wojsko miało transport i przywożono rannych na czas.

Po wojnie Jan Moll zajął się chirurgią klatki piersiowej. Nie tylko dlatego, że miał już wtedy spore, wojenne doświadczenie w łataniu przestrzelonych płuc i naczyń krwionośnych, ale też z powodu własnej choroby – gruźlicy. A chirurgia była wtedy podstawą leczenia ciężkich postaci gruźlicy. Doktorat obronił zaraz po wojnie, w 1946 roku. W Poznaniu otworzył oddział Chirurgii Torakalnej. Przeprowadził tam swoje pierwsze operacje na otwartym sercu. Był pionierem polskiej chirurgii zastawek, chirurgii wieńcowej i cewnikowania serca. Razem z inżynierami z Zakładów Cegielskiego skonstruował pierwsze „płucoserce” pozwalające na wykonywanie zabiegów na zatrzymanym sercu. W 1958 roku, już jako docent, Jan Moll objął II Klinikę Chirurgiczną Akademii Medycznej w Łodzi.

Doktor Marek Edelman (po lewej)
Nie bez przyczyny postać Jana Molla znalazła się w dziele Hanny Krall. Losy Marka Edelmana i Jana Molla zbiegły się właśnie w Łodzi. Edelman – kardiolog, profesor – kardiochirurg. Współpracowali ze sobą wielokrotnie. Inne światy, inny bagaż doświadczeń, różne charaktery. Ci sami pacjenci. Ale czy te same motywacje i ten sam cel? Nie da się w skrócie opisać tej interakcji dwóch lekarzy. Było by to nazbyt trywialne. Przeczytać trzeba „Zdążyć przed Panem Bogiem”.  

O profesorze Mollu warto przypominać szczególnie teraz, gdy w naszych kinach święci tryumfy film o profesorze Zbigniewie Relidze. Religa był pierwszym, który dokonał udanego przeszczepu serca. Ale nie był pierwszym, który taką próbę podjął. 4 stycznia 1969 w Łodzi, profesor Jan Moll przeszczepił serce pobrane od młodego mężczyzny zmarłego w wyniku powikłań zapalenia ucha. Biorcą był niespełna czterdziestoletni rolnik spod Bydgoszczy wcześniej bez powodzenia leczony... na oddziale kardiologicznym doktora Edelmana. 
Ta pierwsza polska transplantacja serca, wykonana nieco ponad rok po pionierskim przeszczepie serca, który w Kapsztadzie wykonał Christaan Barnard, niestety nie zakończyła się sukcesem. Mimo, że podjęło pracę, wszczepione serce przestało bić po trzech godzinach. Pacjent cierpiał z powodu nadciśnienia płucnego. Dziś już wiemy, że to przeciwwskazanie do przeszczepu.

Na udaną polską transplantację serca trzeba było poczekać do 5 listopada 1985 roku…

Tymczasem trwała nagonka na łódzki zespół. Doniesienie do prokuratury, przesłuchania, ostra krytyka części medycznego środowiska, dziennikarski lincz - Jan Moll już nigdy nie podjął kolejnej próby przeszczepu serca. Zła atmosfera, która powstała wokół kliniki i piętrzące się problemy doprowadziły do rozpadu zespołu. Asystujący profesorowi Mollowi Kazimierz Rybiński w ogóle zrezygnował z kardiochirurgii. Zajął się chirurgią endokrynologiczną. Jedynie drugi asystent i przyszły profesor, Antoni Dziatkowiak, po wielu latach wrócił do transplantacji. Pracując w krakowskim Szpitalu im. Jana Pawła II przeszczepił dziesiątki serc. 
      
Wyraz sprzeciwu przeciw temu, co działo się wokół Jana Molla dał Marek Edelman mówiąc: "Jak się robi coś nowego, zawsze znajdą się przeciwnicy. I potem wycierają sobie usta hasłem primum non nocere". Warto zapamiętać te słowa.   
O wydarzeniach, które rozegrały się w Łodzi w 1969 roku więcej przeczytać można tutaj: http://wyborcza.pl/alehistoria/1,127733,12102837,Profesor_Moll_przeszczepia_serce.html 
Koniecznie trzeba też wysłuchać wspomnień chirurgów asystujących Janowi Mollowi : http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1008222,Pierwsza-proba-przeszczepu-serca