piątek, 16 października 2015

War surgery. Część 3. - szyna Thomasa

Wypadek na desce – złamany nadgarstek, szaleństwo na nartach – złamana kość piszczelowa, samotny rajd na bramkę przeciwnika – złamana kostka, samotny rajd na twarz gościa narzucającego się naszej ukochanej  – złamana I kość śródręcza… no albo nos – zależy od bojowego doświadczenia. Wielu z czytających to forum na pewno kiedyś sobie coś złamała. Nastawienie, gips, może trzeba było zoperować, kilka miesięcy rehabilitacji i cała sprawa odeszła w niepamięć.
Pewnie jednak rzadko kto zdaje sobie sprawę z tego, że złamanie może bezpośrednio zagrażać życiu. Złamanie to niemal zawsze krwawienie. Z powodu złamanej miednicy można stracić przeszło pięć litrów krwi. To tyle ile krąży w naczyniach siedemdziesięciokilowego człowieka! Złamane podudzie to utrata około litra, a uda – dwóch litrów krwi. Rachunek jest prosty: mnogie złamania obu kończyn mogą prowadzić do wstrząsu krwotocznego.
Źródłem krwawienia jest jama szpikowa, drobne naczynia odżywcze kości, sploty żylne (jak w przypadku miednicy), uszkodzone przez przemieszczone odłamy kostne tkanki miękkie oraz duże naczynia; w przypadku rozerwania tętnicy udowej lub podkolanowej sprawa staje się dramatyczna. Nawet gdy ściany naczyń nie są rozerwane może dojść do ucisku tętnicy z wtórnym niedokrwieniem dystalnych części kończyny. Do tego dochodzi jeszcze porażenie nerwów.
Widzimy więc, że złamanie miednicy i kończyn wymaga pilnej pomocy. Szybkie unieruchomienie, już na miejscu wypadku, nie tylko może decydować o tym, czy ktoś zostanie kaleką, czy nie, ale może także zaważyć o przeżyciu. Stabilizacja i zastosowanie wyciągu zmniejsza ryzyko dalszego przemieszczania się odłamów i wtórnego urazu oraz zmniejsza krwawienie. Doskonale zdawano sobie z tego już sprawę kilkadziesiąt lat temu, w czasach minionych wojen.
W każdym brytyjskim podręczniku pierwszej pomocy z okresu II wojny światowej znajduje się rozdział poświęcony złamaniom. Niemal we wszystkich jest też coś na temat szyny Thomasa (Thomas splint). Ten rodzaj szyny lepiej niż prostsza w użyciu i z pewnością najbardziej powszechna (wtedy i dziś) szyna Kramera stabilizowała złamanie. Szyna taka doskonale spisywała się w warunkach polowych zapewniając nie tylko dobrą stabilizację złamanej nogi, ale także jej trakcję.
Relacjonuje dr Adam Majewski pracujący na batalionowym punkcie opatrunkowym podczas bitwy o Monte Cassino: Jurecki robił zastrzyki z morfiny. (…) Potem z dwudziestocentymetrowej strzykawki wstrzykiwał jeden centymetr sześcienny surowicy przeciwtężcowej, ja w tym czasie oglądałem ranę, zasypywałem proszkiem sulfatiazolowym i zakładałem opatrunek ze sterylną poduszeczką. Szybko badałem rannego w poszukiwaniu innych uszkodzeń. Następnie założyłem na złamane udo szynę Thomasa z wyciągiem za podeszwę buta. Wszystko to wykonywaliśmy przy przyćmionych latarkach elektrycznych.
Sposób założenia szyny Thomasa w polowych warunkach. Rysunek pochodzi z "Royal Army Medical Corps Training Pamphlet No.3".

„A Field Surgery Pocket Book” wydane przez  War Office w styczniu 1944 roku zalecał, aby na polowym punkcie opatrunkowym złamanie kości długich było „z największą starannością” unieruchomione w szynie. Zakładający ją lekarz powinien też usunąć w tym momencie polowe unieruchomienie założone na polu bitwy. Czasem zabieg taki wymagał krótkotrwałego znieczulenia.
Zaopatrzone na punkcie opatrunkowym za pomocą szyny wyciągowej Thomasa złamanie lewej kończyn dolnej. Kończynę umieszczono w szynie, zastosowano wyciąg, a następnie unieruchomiono za pomocą bandaży (pod dwa z nich włożono poduszkę z gazy, aby węzły nie uwierały rannego). Warto zwrócić uwagę, że na polowym punkcie opatrunkowym nie ściągnięto rannemu ubrania ani obuwia. Pacjent przygotowywany jest właśnie do dalszej ewakuacji. Włochy 1944 r.  
 Definitywna repozycja złamania i unieruchomienie odbywały się dopiero w wysuniętym centrum chirurgicznym w warunkach sali operacyjnej. W przyfrontowych polowych szpitalach ewakuacyjnych lekarze dysponowali przenośnymi lekkimi aparatami rentgenowskimi, poza tym, aby nastawić przemieszczone odłamy kostne pacjenta trzeba było znieczulić. Gdy do złamania doszło w wyniku postrzału lub ranienia odłamkiem chirurdzy wpierw musieli oczyścić ranę z zabrudzeń, odłamków i fragmentów kości. Kończyny unieruchamiano w gipsie (ang. Plaster of Paris). Jedna z metod zakładała także unieruchomienie w szynie Thomasa i dopiero w drugiej kolejności założenie gipsu. Repozycja i unieruchomienie w szynie i/lub gipsie była podstawą leczenie złamań kości długich podczas wojny. Nie dysponowano wtedy bowiem jeszcze gwoździami śródszpikowymi oraz płytami do osteosynezy.  

Na fotografii uchwycono moment układania kończyny w szynie Thomasa na sali operacyjnej jednego z brytyjskich szpitali polowych.
Kolejna kolorowa fotografia pochodząca z Włoch. Zespół chirurgiczny kończy zakładać "Plaster of Paris"  na kończynę unieruchomioną w szynie Thomasa. Po lewej widoczny jest anestezjolog w randze kapitana prowadzący znieczulenie ogólne przy użyciu aparatu do narkozy Oxford Vaporizer. Warto zwrócić uwagę na "Bristol Bottle", z której do żył pacjenta przetaczana jest krew.