Wojna, Holocaust, powstanie w
warszawskim getcie rzutowały nie tylko na poglądy ale także na przyszłą
karierę lekarską Marka Edelmana. Najważniejsze
jest życie, a jak jest życie, to najważniejsza jest wolność. Ale potem oddaje
się życie za wolność i wtedy nie wiadomo, co jest najważniejsze powiedział
po latach. W rozmowie z Hanną Krall przyznał natomiast: W klinice, w której potem pracowałem, była wielka palma. Stawałem
czasem pod nią – i widziałem sale, na
których leżeli moi pacjenci. To były dawne czasy, kiedy nie mieliśmy
dzisiejszych lekarstw ani zabiegów, ani aparatów, i większość ludzi w owych
salach skazanych było na śmierć. Moje zadanie polegało na tym, żeby możliwie
najwięcej spośród nich ocalić – i uprzytomniłem sobie kiedyś pod palmą, że
właśnie to jest to samo zadanie, co tam. Na Umschlagplatzu. Wtedy też stałem
przy bramie i wyciągałem jednostki z tłumu skazanych. A kiedy nic już nie mogę
zrobić, pozostaje mi jedno: zapewnić im komfortową śmierć. Żeby nie wiedzieli,
nie cierpieli, nie bali się. Żeby się nie poniżali.
W tym samym czasie, kiedy wybuchało powstanie w getcie, trzydziestoletni
Jan
Moll pracował na Oddziale Chirurgicznym Szpitala Miejskiego w Radomiu. Hanna
Krall w „Zdążyć przed Panem Bogiem” pisała i o nim: Do szpitala tego [w Radomiu] codziennie
przywożono jakichś rannych partyzantów. Partyzanci mieli przeważnie postrzelone
brzuchy – tych z postrzałem w głowę trudno było dowieźć do szpitala. Operował
więc żołądki, śledziony, pęcherze i jelita grube, trzydzieści, czterdzieści brzuchów
potrafił zoperować w ciągu dnia. Latem czterdziestego czwartego zaczęto dowozić
klatki piersiowe, bo powstał przyczółek w Warce. (…) A kiedy ruszyła ofensywa styczniowa na zachód – doszły i głowy: wojsko
miało transport i przywożono rannych na czas.
Profesor Jan Moll |
Po wojnie Jan Moll zajął się chirurgią klatki piersiowej.
Nie tylko dlatego, że miał już wtedy spore, wojenne doświadczenie w łataniu
przestrzelonych płuc i naczyń krwionośnych, ale też z powodu własnej choroby –
gruźlicy. A chirurgia była wtedy podstawą leczenia ciężkich postaci gruźlicy.
Doktorat obronił zaraz po wojnie, w 1946 roku. W Poznaniu otworzył oddział
Chirurgii Torakalnej. Przeprowadził tam swoje pierwsze operacje na otwartym
sercu. Był pionierem polskiej chirurgii zastawek, chirurgii wieńcowej i
cewnikowania serca. Razem z inżynierami z Zakładów Cegielskiego skonstruował
pierwsze „płucoserce” pozwalające na wykonywanie zabiegów na zatrzymanym sercu.
W 1958 roku, już jako docent, Jan Moll objął II Klinikę Chirurgiczną Akademii Medycznej w Łodzi.
Doktor Marek Edelman (po lewej) |
O profesorze Mollu warto przypominać szczególnie teraz,
gdy w naszych kinach święci tryumfy film o profesorze Zbigniewie Relidze.
Religa był pierwszym, który dokonał udanego przeszczepu serca. Ale nie był
pierwszym, który taką próbę podjął. 4 stycznia 1969 w Łodzi, profesor Jan Moll
przeszczepił serce pobrane od młodego mężczyzny zmarłego w wyniku powikłań
zapalenia ucha. Biorcą był niespełna czterdziestoletni rolnik spod Bydgoszczy wcześniej bez powodzenia leczony... na oddziale kardiologicznym doktora Edelmana.
Ta pierwsza polska transplantacja serca, wykonana nieco
ponad rok po pionierskim przeszczepie serca, który w Kapsztadzie wykonał Christaan
Barnard, niestety nie zakończyła się sukcesem. Mimo, że podjęło pracę, wszczepione
serce przestało bić po trzech godzinach. Pacjent cierpiał z powodu
nadciśnienia płucnego. Dziś już wiemy, że to przeciwwskazanie do przeszczepu.
Na udaną polską transplantację serca trzeba było poczekać do 5 listopada 1985 roku…
Tymczasem trwała nagonka na łódzki zespół. Doniesienie do prokuratury, przesłuchania, ostra krytyka części medycznego środowiska, dziennikarski lincz - Jan Moll już nigdy nie podjął kolejnej próby przeszczepu serca. Zła atmosfera, która powstała wokół kliniki i piętrzące się problemy doprowadziły do rozpadu zespołu. Asystujący profesorowi Mollowi Kazimierz Rybiński w ogóle zrezygnował z kardiochirurgii. Zajął się chirurgią endokrynologiczną. Jedynie drugi asystent i przyszły profesor, Antoni Dziatkowiak, po wielu latach wrócił do transplantacji. Pracując w krakowskim Szpitalu im. Jana Pawła II przeszczepił dziesiątki serc.
Wyraz sprzeciwu przeciw temu, co działo się wokół Jana Molla dał Marek Edelman mówiąc: "Jak się robi coś nowego, zawsze znajdą się przeciwnicy. I potem wycierają sobie usta hasłem primum non nocere". Warto zapamiętać te słowa.
Na udaną polską transplantację serca trzeba było poczekać do 5 listopada 1985 roku…
Tymczasem trwała nagonka na łódzki zespół. Doniesienie do prokuratury, przesłuchania, ostra krytyka części medycznego środowiska, dziennikarski lincz - Jan Moll już nigdy nie podjął kolejnej próby przeszczepu serca. Zła atmosfera, która powstała wokół kliniki i piętrzące się problemy doprowadziły do rozpadu zespołu. Asystujący profesorowi Mollowi Kazimierz Rybiński w ogóle zrezygnował z kardiochirurgii. Zajął się chirurgią endokrynologiczną. Jedynie drugi asystent i przyszły profesor, Antoni Dziatkowiak, po wielu latach wrócił do transplantacji. Pracując w krakowskim Szpitalu im. Jana Pawła II przeszczepił dziesiątki serc.
Wyraz sprzeciwu przeciw temu, co działo się wokół Jana Molla dał Marek Edelman mówiąc: "Jak się robi coś nowego, zawsze znajdą się przeciwnicy. I potem wycierają sobie usta hasłem primum non nocere". Warto zapamiętać te słowa.
O wydarzeniach, które rozegrały się w Łodzi w 1969 roku więcej przeczytać można tutaj: http://wyborcza.pl/alehistoria/1,127733,12102837,Profesor_Moll_przeszczepia_serce.html
Koniecznie trzeba też wysłuchać wspomnień chirurgów asystujących Janowi Mollowi : http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1008222,Pierwsza-proba-przeszczepu-serca
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń