wtorek, 21 stycznia 2014

Zygmunt Wodecki - lekarz Dywizjonu 303


Moja nieżyjąca już babcia była pielęgniarką oddziałową na laryngologii w Szpitalu nr 1 im. Napoleona Cybulskiego w Bielsku-Białej. Pamiętam jak wspominała, że „w jej szpitalu dyrektorem był doktor Wodecki”, i że w „czasie wojny był lekarzem u Anglików w Dywizjonie 303”. Ile miałem wtedy lat – nie pamiętam. Pewnie byłem na początku podstawówki. Za sprawą mojego dziadka zawsze bardzo interesowałem się lotnictwem. Informacje o lekarzu sławnego polskiego dywizjonu myśliwskiego bardzo więc mnie  zafascynowały. Babcine relacje były jednak wszystkim, co na ten temat wtedy wiedziałem. Jakiś czas później od mamy dostałem książkę Arkadego Fiedlera pt. „Dywizjon 303”. W wydaniu, którego byłem (i jestem) dumnym posiadaczem, znajdowało się piękne zdjęcie doktora. Stał gdzieś na lotnisku, pewnie RAF Northolt, z luzacko rozpiętą kurtką munduru i wpiętymi w kołnierz „korpusówkami” służby zdrowia Królewskich Sił Powietrznych.
       
Wspomnienia babci i książka Fiedlera nie dawały mi spokoju. Dr Wodecki z Bielska, ja z Bielska – trzeba coś z tym zrobić. Odnalazłem grób Doktora. Spoczywa na Cmentarzu Rzymskokatolickim przy ul. Grunwaldzkiej. Na tym samym, na którym leży moja babcia. W jego lokalizacji bardzo mi pomogły lekarki z Klubu Seniora Beskidzkiej Izby Lekarskiej. Jestem im niezwykle wdzięczny! Liczyłem na to, że w Bielsku mieszka rodzina doktora. 1. listopada odwiedzając grób babci postanowiłem po drodze podejść na grób doktora. Przypadek chciał, że spotkałem tam Jego rodzinę. Kolejny raz ludzie zupełnie mi obcy okazali mi ogromne zrozumienie i pomoc. Dzisiaj dostałem płytę CD z zeskanowanymi dokumentami i fotografiami dr. Zygmunta Wodeckiego, w dużej części z czasu jego służby w Polskich Siłach Powietrznych na Zachodzie. Już teraz bardzo chcę podziękować Pani Alicji Korczyk za niesłychaną pomoc i przekazanie materiałów. W najbliższym czasie wybieram się do Archiwum Beskidzkiej Izby Lekarskiej, gdzie znajdują się dokumenty dotyczące powojennej kariery dr. Wodeckiego. Mam nadzieję, że niebawem ukaże się bardziej obszerny artykuł na temat lekarza Dywizjonu 303. Tymczasem poniżej zamieszczam jego bardzo skrótową notę biograficzną. 
Ich maszyna z okresu Bitwy o Anglię - Hawker Hurricane Mk I. Pod kabiną widoczne godło dywizjonu. W prawym górnym rogu Bojowa Odznaka 303. Dywizjonu Myśliwskiego "Warszawskiego im. T. Kościuszki" należąca do dr. Wodeckiego. 


Dr med. Zygmunt Wodecki
Urodził się 17 lutego 1909 r. w Skawinie jako syn Zygmunta – urzędnika kolejowego – i Jadwigi z d. Jaskólskiej. Szkołę podstawową, a następnie gimnazjum ukończył w Krakowie. Maturę zdał w 1929 r. W tym samym roku rozpoczął studia medyczne na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego. Absolutorium uzyskał w 1935 r. W latach 1935/36 odbywał służbę wojskową - początkowo w Centrum Wyszkolenia Sanitarnego w Warszawie, a następnie w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie. Pracował w Polskiej YMCA. We wrześniu 1939 r. został zmobilizowany na stanowisko pomocnika lekarza 2. Pułku Lotniczego w Krakowie, z którym przeszedł szlak bojowy. Po upadku Polski przedostał się na teren Rumunii, a dalej do Francji. Dostał przydział do polskiego Dywizjonu Myśliwskiego GC I/145. Po przegranej aliantów znalazł się w Wielkiej Brytanii. Objął stanowisko lekarza 303. Dywizjonu Myśliwskiego „Warszawskiego im. Tadeusza Kościuszki”. Podczas Bitwy o Anglię został odznaczony Krzyżem Walecznych. W 1943 r. przeszedł do 317. Dywizjonu Myśliwskiego „Wileńskiego”, a potem do 131. Skrzydła Myśliwskiego. Do Polski powrócił w 1947 r. Początkowo pracował w różnych krakowskich klinikach. W latach 1949-53 był starszym asystentem Kliniki Radiologicznej w Krakowie, a w latach 1953-55 w Szpitalu Wojewódzkim w Rzeszowie. Od 1955 r. pracował w Bielsku-Białej w Szpitalu im. Cybulskiego oraz Szpitalu im. Rutkowskiego. Posiadał tytuł naukowy doktora medycyny oraz specjalizację z rentgenologii. Był dyrektorem Szpitala nr 1 w Bielsku-Białej. Zmarł 27 lutego 1986 r. 
Piloci 303. Dywizjonu Myśliwskiego na lotnisku Northolt. W kamizelkach ratunkowych dyżurni. Stoją od lewej: ppor. pil. Witold "Tolo" Łokuciewski; por. lek. Zygmunt Wodecki; sierż. pil. Josef Frantisek - Czech, pilot dywizjonu; por. pil. Witold Paszkiewicz.  Na pierwszym planie dowódca dywizjonu por. pil.  Witold Urbanowicz (siedzi bokiem), w centrum siedzi F/Lt John Kent - kanadyjski dowódca eskadry "A". 
F/Lt Zygmunt Wodecki

11 komentarzy:

  1. Witam
    od dawna poszukiwaliśmy miejsca pochówku Zygmunta Wodeckiego. Proszę o kontakt w sprawie tego lotnika pod adresem psr@niebieskaeskadra.pl.

    Pozdrawiam
    Grześ

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Serdecznie, jestem nauczycielem historii w Liceum Ogólnokształcącym w Skawinie. Jestem ogromnie zainteresowany szerszymi informacjami na temat Pana Wodeckiego:Proszę o kontakt mailowy
    piotrkazana@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Koniecznie po badania wejdźcie na stronę internetową http://www.euroimmundna.pl/celiakia - to naprawdę rewelacyjna strona na której znajdziecie szereg informacji o ciężkich i problematycznych chorobach. Moim zdaniem naprawdę warto!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja śp. Mama tuż po skończeniu studiów medycznych na UJ (ostatni rocznik Wydziału Lekarskiego UJ) robiąc specjalizację rentgenologiczną przez jakis czas pracowała z dr. Wodeckim ... Pamietam jak wielkie wrażenie na mnie zrobiła wiadomość, że był On lekarzem Dywizjonie 303, zwłaszcza że jako pacholę ksiązke Fiedlera przeczytałem kilkanacie ray ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Było to w Krakowie, po 1947 roku, gdyz wtedy Mama uzyskała absolutorium ..
      Przepraszam za literówki ...

      Usuń
    2. Witam się serdecznie. Jestem spadkobierczynią po Zygmuncie Wodeckim a raczej po jej córce. Historia wróbla jest batdzo niezwykła a serce miał ogromne. Jego listy z wojny pokazały prawdziwą historię tamtego życia a po powrót do Polski i do życia codziennego było naprawdę wielkim wyzwaniem.

      Usuń
  5. Witam się serdecznie. Jestem spadkobierczynią po Zygmuncie Wodeckim a raczej po jej córce. Historia wujka jest bardzo niezwykła a serce miał ogromne. Jego listy z wojny pokazały prawdziwą historię tamtego życia a powrót do Polski i do życia codziennego było naprawdę wielkim wyzwaniem. A spotkał się Pan z moją mamą i 2 ciociami między innymi Alicją Korczyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, nie slyszalam zeby ciocia Ewa miala jakichs spadkobiercow-chyba ze samozwancow.

      Usuń
  6. A,ja jestem wnuczką jego siostry Ireny Maziarskiej z domu Wodeckiej. Też z ciekawością słuchałam jego opowiadań jak co roku przyjeżdżał na grób swoich sióstr (Ireny i Danuty)na cmentarz rakowicki a Krakowie. Danuta przedawkowała leki na wieść o tym, że jej mąż por. Włodzimierz Waruszyński zginął w Katyniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy dr.mial coś wspólnego z rodziną z Wodeckich w Nowym Sacz

    OdpowiedzUsuń