1.
W FOB Ghazni działa Walking Blood Bank. Nie
jest to żadna instytucja, czy osobna jednostka medyczna. Walking Blood Bank tworzą
ludzie – żołnierze. W banku tym sejfami są ich ciała. Skarbem – krew.
Koordynacją WBB zajmuje się Grupa
Zabezpieczenia Medycznego Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. System
zaczyna działać jeszcze zanim do Szpitala Polowego trafia ranny. Od ochotników, którzy decydują
się w nim uczestniczyć pobierana jest próbka krwi – na badania wirusologiczne,
morfologiczne i biochemiczne. Cała procedura
oddawania krwi uruchamiana jest dopiero wtedy, gdy z Trauma Room napłynie sygnał: „potrzebna jest krew grupy A Rh +…!” Nie ma znaczenia
czy poszkodowanym jest polski żołnierz czy afgański policjant.
W krótkim czasie, układem cienkich
rurek, do żył rannego (albo do jamy szpikowej) płynie życiodajny płyn. Co
bardzo ważne jest on świeży, zawiera wszystkie składniki morfotyczne oraz
komplet czynników krzepnięcia. Transfuzję ułatwia aparat do szybkich przetoczeń
Level 1, który dba o to, by
przetaczana krew była ciepła.
Fot. Dzięki uprzejmości prof. Waldemara Machały: www.machala.info
2.
Podczas II wojny światowej doskonale zdawano
sobie sprawę, że przetoczone krystaloidy nie utrzymują się długo w naczyniach
krwionośnych, szybko przechodzą do okolicznych tkanek, a efekt w postaci wypełnienia
łożyska naczyniowego jest krótkotrwały. Potwierdza to podręcznik „Royal Army
Medical Corps Training Pamphlet No. 3” z 1944 roku: Aby utrzymać ciśnienie krwi na odpowiednim poziomie [u pacjenta we
wstrząsie – aut.], konieczne jest wstrzyknięcie*
płynów, które pozostaną w krążeniu; w początkowej fazie wstrząsu, zanim dojdzie
do wysuszenia tkanek** krew i preparaty krwiozastępcze takie jak osocze lub
surowica są o wiele bardziej skuteczne od soli lub innych roztworów, które
gwałtownie są absorbowane przez tkanki lub wydalane [1]. Mowa
tu o koloidach. Jest nim jest zarówno krew pełna, jak i osocze.
Z kolei mjr R.W. Raven z RAMC w wydanym w roku 1942 opracowaniu pt. “The
Treatment of Shock” pisał: Powszechnie
przyjętym jest, że transfuzja krwi pełnej ma udowodnioną wartość w leczeniu
wstrząsu wtórnego, a odpowiednia objętość krwi powinna być przetoczona tak
szybko, jak to możliwe [2].
A więc krew i osocze – to one w czasie
wojny były podstawą terapii płynowej wstrząsu krwotocznego. W polowych
warunkach pojawiał się jednak problem: jak je przechowywać? W postaci płynnej osocze
powinno być przechowywane zamrożone. Zaradzono temu wykorzystując osocze suszone
– w zestawie znajdowały się dwie butelki: jedna ze sproszkowanym osoczem, druga
z wodą destylowaną. Przed transfuzją zawartości obu butelek mieszano przy
pomocy specjalnego łącznika.
Gorzej sprawa się miała z krwią pełną. Wysuszyć się jej nie da – po takim zabiegu straciłaby swoje właściwości. Po pobraniu od dawcy musiała trafić do butelek z cytrynianem sodu – środkiem hamującym krzepnięcie – a następnie do lodówki. Zorganizowano więc system krwiodawstwa, którego ostatnim ogniwem były polowe czołówki transfuzyjne, ang.: Field Transfusion Units - FTU. O ile system ten sprawdzał się w podczas działań lądowych, tak podczas akcji powietrznodesantowych wykorzystanie FTU, z lodówkami, samochodami i całym ich „szpejem”, stawało się niemożliwe. W tej sytuacji gdyby zaistniała potrzeba przetoczenia krwi pełnej, trzeba było ją pobrać od kogoś na miejscu i niezwłocznie przetoczyć.
Gorzej sprawa się miała z krwią pełną. Wysuszyć się jej nie da – po takim zabiegu straciłaby swoje właściwości. Po pobraniu od dawcy musiała trafić do butelek z cytrynianem sodu – środkiem hamującym krzepnięcie – a następnie do lodówki. Zorganizowano więc system krwiodawstwa, którego ostatnim ogniwem były polowe czołówki transfuzyjne, ang.: Field Transfusion Units - FTU. O ile system ten sprawdzał się w podczas działań lądowych, tak podczas akcji powietrznodesantowych wykorzystanie FTU, z lodówkami, samochodami i całym ich „szpejem”, stawało się niemożliwe. W tej sytuacji gdyby zaistniała potrzeba przetoczenia krwi pełnej, trzeba było ją pobrać od kogoś na miejscu i niezwłocznie przetoczyć.
3.
21 września 1944 niebo nad holenderską
wsią Driel na południowym brzegu Renu zaroiło się od spadochronów. Tego
dnia siły główne 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej dowodzonej przez gen.
Stanisława Sosabowskiego weszły do akcji w ramach operacji „Market-Garden”.
Zadaniem Polaków było wsparcie walczącej po drugiej stronie rzeki brytyjskiej 1.
Dywizji Powietrznodesantowej, której celem były mosty na Renie w Arnhem. Mimo
starań i poświęcenia polskich spadochroniarzy, tylko niewielka część polskiej
brygady zdołała się przeprawić. Reszta zajęła pozycje obronne w Driel, gdzie
uwikłała się w zacięte walki.
W centrum wioski znajdowała się szkoła.
Rozwinięto w niej główny punkt opatrunkowy brygady. To tu pracowały zespoły
chirurgiczne – szyto rany, dokonywano amputacji i laparotomii, na złamane
kończyny zakładano szyny wyciągowe Thomasa. Na podłodze ranni czekali na
ewakuację – niektórzy kilka dni. W szkole przetaczano też osocze. W sumie
wykonano 42 transfuzje zużywając 95 butelek osocza suszonego. W ciągu czterech
dni przez punkt opatrunkowy przeszło 130
rannych i 26 poszkodowanych podczas skoku.
Skaczący pod Driel ks. kap. Alfred Bednorz
relacjonował: Jeszcze w samolocie ktoś
słusznie radził: „Ksiądz Kapelan powinien przy skoku przede wszystkim
zaobserwować wieżę kościelną, abyśmy za jego protekcją mogli się dostać do
piwniczki miejscowego proboszcza” [3].
Miejscowego księdza polscy spadochroniarze namierzyli. Czy był on proboszczem, czy wikarym - nie ustaliłem. Ów ksiądz zamiast oddać w ich ręce kolekcję swych trunków, ofiarował jednemu z nich coś znacznie cenniejszego – swoją krew. A kościelna wieża? Cóż – podczas walk stanowiła doskonały punkt orientacyjny dla niemieckiej artylerii.
Miejscowego księdza polscy spadochroniarze namierzyli. Czy był on proboszczem, czy wikarym - nie ustaliłem. Ów ksiądz zamiast oddać w ich ręce kolekcję swych trunków, ofiarował jednemu z nich coś znacznie cenniejszego – swoją krew. A kościelna wieża? Cóż – podczas walk stanowiła doskonały punkt orientacyjny dla niemieckiej artylerii.
Zmieszczony schamat zestawu do pobrań i transfuzji krwi pochodzi z: [2]
[2] Raven R.W.: The Treatment of Shock, Oxford War Manuals. Oxford University
Press, Londyn 1942
[3] A Bednorz: Skaczą lekarze i kapelani, [W:] Polscy Spadochroniarze. Pamiętnik żołnierzy, Londyn 1949
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz